Narty z dzieckiem

Pierwszy raz na narty z dzieckiem. O czym pamiętać? Gdzie pojechać? Co zabrać?

Czy warto uczyć dziecko jeździć na nartach? O czym pamiętać? Co ze sobą zabrać na stok? Jak ubrać dziecko na narty? Na co zwrócić uwagę wybierając ośrodek narciarski dla dzieci? Na te i inne pytania odpowiedź we wpisie!


Rodzinny wyjazd na narty – czy to na pewno taka zimowa idylla?

Oświetlony łagodnymi promieniami słońca stok, poranny „sztruksik” i Wy – Ty i Twoje dziecko mknące śmiałymi zakosami w dół stoku. Cóż za kusząca wizja! Jednak tutaj powinno nastąpić charakterystyczne dla filmów przewinięcie klatek wstecz w przyspieszonym tempie bo przedstawiony obrazek to niestety z naszego doświadczenia dość… życzeniowa wizja jeśli chodzi o pierwsze kroki na dwóch deskach z małymi dziećmi. Jak to zatem z tymi początkami narciarstwa z małymi dziećmi jest z naszego doświadczenia? W naszym odczuciu, kluczowych jest kilka pytań które zadawaliśmy sobie przed pierwszym rodzinnym wyjazdem na narty.

Czy w ogóle warto uczyć dzieci jazdy na nartach?

To pierwszy dylemat, z jakim mogą spotkać się rodzice małych dzieci. O ile sami są zapalonymi narciarzami to odpowiedź jest raczej oczywista. Inaczej może być w przypadku, gdy taki zimowy sport nie jest ulubioną rozrywką rodziców. Co zatem począć? W naszym odczuciu jazda na nartach to ważny sport, który pozwala uatrakcyjnić zimową porę. Muszę przyznać, że dopóki nie nauczyłam się jazdy na nartach zima była dla mnie okresem do „przeczekania”. Z nartami na nogach stała się czymś, na co warto czekać! Poza tym narciarstwo wzmacnia kondycję, ćwiczy mięśnie posturalne i głębokie, poprawia wydolność i kondycję a także uczy kontroli własnego ciała. Nie mówiąc już o tak oczywistym aspekcie jak przebywanie w rześkim, górskim powietrzu wzmacniającym odporność dzieci! Czy to przekonuje? Nas tak!

Rodzic czy instruktor? A może szkółka narciarska?

Jeśli zdecydujecie się na postawienie dziecka na „dwie deski” kolejnym pytaniem będzie – kto ma zająć się nauką jazdy? Rodzic? Ciocia? Instruktor? Czy może wysłać dziecko do szkółki narciarskiej wraz z koleżankami i kolegami? W większości artykułów i poradników jakie czytaliśmy przed początkiem narciarskiej przygody naszych dzieci radzono, by oddać dziecko pod opiekę indywidualnego instruktora. Postanowiliśmy jednak nie poddać się tym wskazaniom i kolejno – ja i Przemek – podjęliśmy się próby uczenia robienia „pizzy” (czyli jazdy pługiem). Bardzo szybko żałowaliśmy tej decyzji i jeszcze szybciej zapukaliśmy do drzwi instruktorów. Dlaczego? Okazuje się, że nawet posiadanie naprawdę imponującego doświadczenia narciarskiego nie gwarantuje możliwości przekazania go własnemu dziecku, które jak „na złość” uważa, że nie będzie robiło właśnie tak jak mówi rodzic a tak jak samo chce. No cóż. O aspekcie boleśnie odzywających się pleców po jeździe pługiem w dół trzymając dziecku czubki nart nie wspomnę… Auć! Zatem przychylamy się do opinii, iż dobrze aby pierwsze kroki na nartach dziecko stawiało pod okiem instruktora na indywidualnych zajęciach. Wówczas od samego początku będzie wyrabiało prawidłowe nawyki, postawę i jest szansa, że poczyni szybsze postępy niż z rodzicami.  Jest to dość spory koszt (ok. 150zł za godzinne zajęcia), który wierzcie nam na słowo – wart jest poniesienia!  

A szkółka?

To rozwiązanie, które polecamy zostawić na czas gdy dziecko już posiada podstawowe umiejętności jazdy na nartach. Głównie z uwagi na to, że początek jazdy to dość krótki czas spędzany na stoku a zajęcia w szkółce trwają często 4-6 godzin z krótką przerwą na przekąskę/obiad. Opcja to jednak bardzo kusząca bo oddając dziecko pod opiekę szkółki rodzic zyskuje czas na stoku tylko dla siebie! Dodatkowo, dzieciaki w towarzystwie innych, małych narciarzy chętniej wykonują ćwiczenia, które przybierają często charakter nie nauki – a zabawy! Tutaj również kwestią mniej przyjemną jest cena – bo udział w takiej tygodniowej szkółce to koszt rzędu 600-1500zł w zależności od ośrodka.

Co warto zabrać ze sobą jadąc na narty z małym dzieckiem?

Niebieską torbę z IKEA i sanki. Nie żartuję. Do tej nieprzemakalnej, łatwo czyszczącej się torby wsadzisz wszystko co potrzebne na stoku (buty na zmianę, czapkę, dodatkowe rękawice, termos z herbatą) a sankami bez problemu wszystko (łącznie z dziecięcymi nartami) przetransportujesz z parkingu na właściwe miejsce. Co poza tym? Oczywiście konieczne są narty z wiązaniami, buty narciarskie, kask, gogle i nieprzemakalne rękawice. Kijki w naszym odczuciu na początku nauki jazdy są zbędnym akcesorium. Co więcej? Często na stok zabieramy ze sobą chemiczne ogrzewacze jednorazowe lub wielorazowe, które wsadzone za pazuchę generują przyjemne ciepełko. Przydatna jest także pojemna nerka, w której można skryć drobne przekąski do zjedzenia „na już”, chusteczki do nosa czy krem do twarzy chroniący przed mrozem. Reszta zależy od Waszych indywidualnych potrzeb.

 

W jakim wieku zacząć dziecko uczyć jazdy na nartach?

1? 5? 15? Fizjoterapeuci i instruktorzy są zgodni i odpowiadają „to zależy…”. Zależy od tego czy dziecko jest aktywne fizycznie? Czy opanowało kierunki „prawa”, „lewa”? Na jakim poziomie jest jego koordynacja ruchowa? Nie mniej jednak za dolną granicę przyjmuje się wiek 3 lat – i to ciągle mowa wówczas o „przymiarce” do nauki jazdy na nartach i oswajania z tym sportem. Owszem – są berbecie zasuwające w tym wieku w dół stoku szybciej niż mały samochodzik ale to wyjątkowe egzemplarze. Najzwyczajniej w świecie układ kostny takiego malucha nie jest jeszcze w pełni ukształtowany i łatwo może ulec przeciążeniu. Najbardziej optymalnym jednak wiekiem na naukę jazdy na nartach to 6 lat – wówczas układ kostny, więzadłowy, stawowy dziecka jest gotowy na przeciążanie jakie powstają podczas jazdy na nartach a emocjonalna dojrzałość pozwala lepiej znosić rozłąkę z rodzicem na czas lekcji, wywrotki i niedogodności związane ze śniegiem wsypującym się za kołnierz. Dziecko w tym wieku również potrafi już w pełni o siebie zadbać – ubierze rękawicę która spadnie, wepnie nartę która odleci w trakcie wywrotki, skasuje karnet czy założy gogle gdy zacznie padać śnieg.

O czym pamiętać na początkach nauki i co może się Wam przydać?

Jeśli mieliśmy coś doradzić, o czym szczególnie warto pamiętać to… uzbrójcie się w cierpliwość. Bo prawdą jest, że zanim dziecko nauczy się porządnie śmigać to zazwyczaj mija jakiś czas a początkowe efekty nie bywają spektakularne. Pierwsze lekcje to nauka poruszania się na nartach, wywracania się (to jedna z ważniejszych umiejętności młodego narciarza!) i jazdy pługiem. Dopiero potem przychodzi czas na śmielsze zjazdy i zakręty. Co może Wam się przydać na stoku? Zdecydowanie wspomniana już niebieska torba z Ikea, ogrzewacze chemiczne które dodadzą otuchy gdy na około mróz, dodatkowe rękawice bo nie ma chyba nic gorszego niż mokre, zmarznięte rączki, krem ochronny do twarzy w sztyfcie (my szczególnie upodobaliśmy sobie krem w sztyfcie firmy Mustela, który nie brudzi i jest łatwy w aplikacji nawet w rękawicach narciarskich), nerka dla rodzica z której łatwo można wydobyć wszystko co niezbędne oraz  energetyczne przekąski (daktyle, batoniki owsiane czy gorzka czekolada). Miło też na stoku napić się ciepłej, malinowej herbaty z miodem z termosu i napić wody. Tutaj przyda się termos i butelka termiczna, dzięki której woda nie zamarznie. Ubieranie butów narciarskich z kolei uczyni wygodniejszym siedzisko z Decathlona – to żadna przyjemność stracić równowagę i wdepnąć skarpetą w śnieg. Taka mata minimalizuje to ryzyko.

Jak ubrać dziecko do jazdy na nartach?

Temat rzeka i milion pytań. Kombinezon czy kurtka i spodnie? Czapka czy kominiarka? Skarpety czy rajstopy? Rękawice na 2 czy 5 palców? I tak dalej i tak dalej… W naszym odczuciu każde z rozwiązań i kombinacji ma inne wady i zalety. Ubierając kombinezon mamy pewność, że śnieg nie dostanie się na plecy i jest w nim cieplej. Natomiast przy konieczności skorzystania z toalety generuje pewną trudność. Dlatego my stawiamy na spodnie narciarskie połączone z polarową kamizelką oraz kurtkę narciarską. Dzięki temu unikamy konieczności „upychania” polarowych rękawów do rękawów kurtki równocześnie dbając o to, by plecy pozostały osłonięte w trakcie śnieżnych zabaw. Do tego dokładamy zdecydowanie kominiarkę z wełny merino lub cienkiego polaru – musi mieć płaskie szwy by nie gryzły pod dobrze dopiętym kaskiem i zapewniać dobrą wentylację. Jako pierwszą warstwę odzieży proponujemy również wełnę merino – bluzkę oraz spodnie, pod które wkładamy wełniane skarpety narciarskie. Nie przydadzą się tutaj na pewno codzienne skarpetki – muszą one wychodzić poza narciarski but i zapewniać dobrą amortyzację śródstopia. Rajstopy są nieco mniej praktycznym rozwiązaniem – mocząc czy pocąc skarpety, łatwiej je zmienić niż rajstopy. Co do rękawic to jesteśmy orędownikami dwupalczastych bo najzwyczajniej jest w nich cieplej choć utrudniają nieco manipulowanie dłońmi co może irytować dzieci. Coś za coś. Tutaj polecamy, by nie posiłkować się półśrodkami a zainwestować w porządne rękawice, które zapewnią ciepło i suche dłonie. Warto zwrócić uwagę by rękawice miały specjalną „kieszonkę” na chemiczny ogrzewacz oraz miały nieco dłuższy mankiet z zaciskiem, dzięki któremu śnieg nie dostanie się tak łatwo do środka. Świetnie nam się sprawdziły w praktyce rękawice firmy Reusch.

Jak wybrać sprzęt do jazdy na nartach dla dziecka? Kupować czy wypożyczać?

Wybór sprzętu do nauki jazdy nie jest sprawą pierwszorzędną. Oczywiście, jest ważny. Ale nie gra pierwszych skrzypiec z uwagi na to, że większość dziecięcych nart jest miękka a buty zapinane na 2 lub 3 klamry. Dopiero przy większych rozmiarach nart i butów zaczyna być ważna specyfikacja sprzętu bo i rozdźwięk między umiejętnościami narciarzy coraz większy.

Dobór nart: tutaj przyjmuje się zasadę, że narty powinny sięgać początkującemu narciarzowi do pachy/ramienia czyli być ok. 30 cm krótsze niż wzrost dziecka. Dobór butów: przede wszystkim muszą być wygodne i mierzone na skarpetę narciarską. Jeśli dziecko coś gryzie, szypie, ściska to lepiej odpuścić gdyż odczucia te zazwyczaj się jedynie potęgują gdy dochodzi zmęczenie, dopięte do butów narty, mróz i śnieg. Oczywiście buty narciarskie nigdy nie będą tak wygodne jak domowe pantofle, ale nie mogą nigdzie uwierać czy cisnąć. Mierząc warto wyciągnąć z butów wkładkę i zobaczyć gdzie mieszczą się paluszki dziecka dbając o ok. 1 cm luzu. Jeśli planujemy dłuższe niż tygodniowe ferie, mamy młodsze dziecko, które dostanie „w spadku” po starszym rodzeństwie sprzęt w perspektywie czasu lub zależy nam na nienagannej jakości – wówczas warto rozważyć kupno sprzętu. Jeśli narty mają być krótkim incydentem lub jedynie próbą oswojenia się z tym sportem – warto rozważyć wypożyczanie sprzętu.  

Ile kosztują początki jazdy na nartach?

Powszechnie wiadomo, że… wszystko kosztuje. Również sport. A narty to jeden z droższych sportów – niestety. Na jaki więc wydatek należy się przygotować chcąc rozpocząć naukę jazdy z dzieckiem? Przede wszystkim narciarski wyjazd (o ile nie mieszkacie w okolicy wyciągu) to koszt związany z noclegiem. Hotele i pensjonaty ulokowane w pobliżu wyciągów, w ferie potrafią mieć ceny „za górnej półki” nawet jeśli obiekt jest z tej nieco niższej. Tygodniowy pobyt rodziny 2+2 w pensjonacie z wyżywieniem (śniadania i obiadokolacje) to koszt rzędu ok. 4.000zł wzwyż – chyba bez górnej granicy. Oczywiście znajdziecie również tańsze obiekty jeśli dobrze poszukacie – wystarczy poszukać noclegu nie w Krynicy a w Szczawniku, nie w Bukowinie a w Jurgowie.

Kolejnym kosztem to koszt sprzętu. Jeśli nie macie swojego, to dzienny koszt wypożyczenia kompletu składającego się z nart z wiązaniami oraz butów narciarskich oscyluje w okolicy 40-60zł. Kask to kwestia dodatkowych 10-15zł – tutaj warto rozważyć kupno, bo kask dla początkującego ze znanej firmy sportowej na „D” to koszt ok. 100zł. Natomiast kupno sprzętu to wydatek rzędu nawet 1200zł za nowy lub 300-600zł za używany. Niektóre ze sklepów narciarskich, przy dziecięcym sprzęcie oferuje możliwość jednorazowego kupna wyposażenia a później wymiany go w kolejnym roku na większy za odpowiednio mniejszą dopłatą. To ciekawa opcja bo w początkowym etapie nie ma co się łudzić – narty zmienia się co dwa sezony.

Ostatnią konieczną składową jest koszt karnetów narciarskich (skipassów). Tutaj ceny oscylują wokół 80-170zł za dzień za osobę w zależności od długości obowiązywania karnetu – tańsza będzie opcja np. 4h lub obejmująca jedynie określone wyciągi.

Jeśli jednak chcecie wydać nieco więcej (a co!) to warto wziąć pod uwagę też koszt usługi instruktora (ok. 150zł za godzinę) czy dodatkowe „kieszonkowe” na gorącą czekoladę czy przekąskę na stoku. Natomiast po zakończeniu wyjazdu narty należy oddać do serwisu, by były gotowe na kolejny wyjazd – to wydatek ok. 100 zł za parę nart. Z kolei wyjeżdżając na narty za granicę koszty oczywiście muszą uwzględnić także ubezpieczenie podróżne, winiety lub przelot samolotem. Ale to zupełnie inna pieśń organizacyjna… Do tych kwot trzeba również doliczyć dojazd – ale to już sami wiecie ile kosztuje paliwo na najbliższej stacji i jak daleka czeka Was podróż.

Podsumowując, tygodniowy (6 nocy) pobyt rodziny 2+2 na narciarskim wyjeździe w Polsce to kwota ok. 8.700 zł (oczywiście wprowadzając pewne uogólnienia – stan na rok 2022/2023). Poniżej szczegółowe wyliczenia: 4.000zł – nocleg, 1.000zł – sprzęt (zakładając kupno używanego sprzętu ze „średniej półki” dla dwójki dzieci i posiadanie sprzętu przez opiekunów), 900zł – instruktor (zakładając jedną godzinę dziennie dla dwójki dzieci uczących się razem), 2.400zł – karnety narciarskie (zakładając najtańszą opcję dla 2 dorosłych i 2 dzieci) 400zł – serwis sprzętu.

Jaki ośrodek narciarski wybrać do rodzinnej nauki jazdy?

Preferujemy ośrodki kameralne, ciche, spokojne, które jednak mają na tyle rozwiniętą infrastrukturę, że można tam coś zjeść, zagrzać się i nabrać sił w przerwie. Trudno bowiem z całym narciarskim ekwipunkiem pakować jeszcze jedzenie na cały dzień dla 4 osobowej rodziny – raz się pokusiliśmy na takie rozwiązanie i szybciutko z niego zrezygnowaliśmy. Warto zwrócić uwagę także na możliwość wypożyczenia nart jeśli nie posiadamy swoich oraz skorzystania z usług instruktora jeśli chcemy taką wykorzystać. Większe ośrodki z kolei oferują np. animacje dla dzieci, zabawowe tory przeszkód dla dzieci, wieczorne ogniska, górki saneczkowe, zjazdy pontonowe i inne atrakcje, których próżno szukać w małych ośrodkach. W tych drugich z kolei nie ma kolejek, tłoku i hałasu więc w spokoju można spędzić czas.

 

Z małymi dziećmi spore znaczenie mają rodzaje wyciągów jakie oferuje ośrodek a także kolory tras. Zdecydowanie „plusują” miejsca, które mają do dyspozycji wyciąg taśmowy (taka przesuwana taśma jak w sklepie samoobsługowym, na którym dziecko staje i wyjeżdża do góry) oraz przewagę niebieskich tras (to te o najmniejszym średnim stopniu nachylenia), które pozwolą spokojnie trenować narciarskie umiejętności. Nie bez znaczenia pozostaje również cena – bowiem koszt karnetu między ośrodkami potrafi się znacząco różnić. Na Jaworzynie Krynickiej nawet 3 latek płaci ponad 70zł a z kolei w Tylicz Ski taki maluch nie potrzebuje w ogóle karnetu – nawet by wyjeżdżać krzesełkami na górną stację.

Idealny ośrodek narciarski dla rodzin – jaki powinien być?

Ojjj coś dużo tych rzeczy trzeba wziąć pod uwagę. Oczywiście jeśli jesteście elastyczni to większość ośrodków w Polsce nadaje się do nauki jazdy. Jeśli jednak (tak jak my) macie wyśrubowane wymagania, warto się dobrze zastanowić nad wyborem miejsca na ferie by później nie wrócić bardziej sfrustrowanym niż zadowolonym. Jeśli więc mielibyśmy podać cechy idealnego ośrodka rodzinnego (określone na bazie naszych doświadczeń z dwójką małych dzieci) byłyby to:

  • brak głośnej muzyki i tłoku,
  • z wyciągiem taśmowym oraz kanapowym (orczyk może nie istnieć),
  • ośla łączka i długie, szerokie niebieskie trasy ratrakowane o 13:00 (w czasie, gdy wypada nam przerwa obiadowa),
  • z restauracją w której serwują pierogi bez skwarków i cebuli, pomidorówkę, marchewkowe muffiny i gorącą czekoladę z bitą śmietaną,
  • tani,
  • zapewniająca opiekę instruktora/animatorki na 4h aby rodzice mogli też co nieco pojeździć (w cenie karnetu),
  • z podgrzewanym parkingiem bezpośrednio przy kasach (żeby nie robił się lód i kałuże przy początkach roztopów),
  • z ratrakowaną górką saneczkową dla dzieciaków oddzieloną od stoku narciarskiego,
  • z pięknymi widokami na góry z górnej stacji kolejki,
  • z przechowalnią sprzętu by nie taszczyć codziennie wszystkiego ze sobą.

To co? Znacie taki? Konia z rzędem temu, kto wskaże mi ośrodek marzeń! Te ośrodki, które odwiedziliśmy polecamy tutaj ale nadal nie ustajemy w poszukiwaniach by znaleźć ten jeden jedyny! To co? Szus?