Niezbędnik

Dlaczego piszemy tego bloga i ile chcemy na tym zarobić?

Ile chcemy zarobić na blogu? Od jakiej kwoty zarobionej na blogu, jego pisanie się „opłaca”?

Za ile…

100zł? 1.000zł? 5.000zł miesięcznie? Jaką kwotą my się zadowolimy i powiemy po jej osiągnięciu, że „warto” spędzać średnio 3h dziennie przy pracy na etat i dwójce dzieci kreując treści, które możecie tutaj zobaczyć? Czytając komentarze, wchodząc w dyskusje, obrabiając zdjęcia i tworząc relacje? Mamy na to prostą kalkulację – 0,00zł. Nie tworzymy bloga licząc na finansowe benefity. Choć jeśli ktoś zaproponuje milion dolców (czy nawet złotówek) za ciekawą współpracę to się zastanowimy. Obiecujemy.

Jeśli nie dla kasy, to dlaczego piszemy tego bloga?

Pisanie tego bloga jest dla mnie jak wyjście do fryzjera albo na wino z koleżanką. Jak zagrzebanie się pod kocem gdy wokół plucha i oglądanie odcinek za odcinkiem dobrego serialu na Netflixie. To możliwość pobycia ze swoimi myślami sam na sam, którego często w codziennej plątaninie obowiązków i powinności brakuje. Doceniam te momenty bardzo – dlatego też tworzenie tego bloga jest czymś więcej niż narzędziem do zysku wymierzonego w złotych monetach, bonifikatach i współpracach. Choć działać z innymi uwielbiamy, współprace blogowe nawiązujemy i kooperacje mamy „we krwi” to ilość #współpraca na nadaje nam wymiaru, nie wycenia tej pisaniny którą od pamiętnego, epidemicznego marca uprawiamy. Treści które tu czytacie to moja swoista terapia. Ulga i refleksja. Dzięki tym wpisom po raz kolejny mam możliwość pławić się we wspomnieniach z każdego wyjazdu, przypominać sobie co przeżyliśmy, co wywołało uśmiech na naszych twarzach i o co się pokłóciliśmy w momentach spięcia (tak – zdarza się nam kłócić podczas tych wszystkich kolorowych wycieczek – samo życie!)

Bez „must see”

W pewnym momencie zaczęliśmy tworzyć dłuuugą listę miejsc, którą „trzeba odwiedzić”, która będzie się „dobrze czytać”, sprawdzać jakie są „trendy” w blogowo-podróżniczym światku i dostosowywać do tego nasze plany. Denerwowaliśmy się, że inni są znowu w innym miejscu, znów odkrywają ciekawe miejsca na Polskiej i zagranicznej mapie a my „nadrabiamy” klasyki. Dzieci przeciążone, zmęczone, zniechęcone, nie chcą się uśmiechać do zdjęć i pokonywać kolejnych metrów. My wkurzeni, że dlaczego? Jak to? Przecież to nasz plan, który musimy zrealizować! Podobnie jak przy podejmowaniu decyzji o tym, że przestajemy z dziećmi chodzić po górach, musieliśmy się zreflektować i odpowiedzieć sobie na pytanie „po co to robimy?”. I odpowiedzieliśmy. Dlatego ten wpis. Będziemy go sobie przypominać, gdy znowu zaczniemy brać udział w tym niewidzialnym wyścigu. A czytać nas polecamy, bo choć nie zawsze u nas zobaczycie największe turystyczne „must see” możecie być pewni, że dzielimy się tutaj tym co mamy wszyscy najcenniejszego – czasem i szacunkiem. Do gór, do rodziny, do samych siebie i każdego z osobna. Do zobaczenia na szlaku!