„Daleko jeszcze!?!” – czyli sztuka motywowania dzieci do wędrówek!
Naszych 14 (prawie) niezawodnych sposób na motywację do wędrowania dla maluchów!
Horror…
„Daleko jeszcze???”, „Bolą mnie nogi…”, „Nie mam siły!” wypowiadane przy wtórze jakże wymownie przeciągniętego „Mamooooooo”, podkręcone akompaniamentem świdrującego uszy „Łeeeee”… Kto zna te teksty podczas górskich wędrówek ze swoimi małymi Powsinóżkami? Bo my aż nazbyt dobrze… Wiecie jak to jest – na zdjęciach z górskich wycieczek, które możecie zobaczyć, towarzyszą nam radosne, uśmiechnięte i tryskające szczęściem małe twarzyczki. Ale czy zawsze tak jest? Ano nie… Ale kto chciałby oglądać naszą skwaszoną PowsiBalerinę, której wadzi mikro-mini-ociupeńki kawałeczek trawy w bucie albo jej cierpiętniczą minę gdy przebywamy na słonecznej polanie o 2 minuty za długo i już „za gorąąąąąącoooooo” mimo, że termometr mówi o 22 stopniach. Chyba, że wolicie zalaną łzami twarz Janka, któremu wypadł z rąk ten jeden, jedyny najlepszy na całym świecie kamień lub złamał się patyk, do którego już zdążył się przywiązać całym sercem? Do tego barwnego kolarzu możemy dołożyć nasze załamane oblicza, że przecież miało być tak fajnie, tak pięknie, tak rodzinnie a znowu jęk, płacz i nasze zagryzanie warg żeby nie krzyknąć „No chodźże wreszcie!!!”.
…do zmiany w film przygodowy!
Mrożący krew w żyłach wstęp mamy za sobą więc możemy przejść do konstruktywnych rozwiązań – bo przecież gdyby było tak zawsze i przez cały czas pewnie porzucilibyśmy taką formę rodzinnego spędzania czasu już dawno temu… Musimy przyznać, że chodzenie z dziećmi po górach wymaga od nas sporo zachodu i wysiłku – nie tylko fizycznego gdy trzeba taszczyć 14kg dziecko w nosidle – ale i emocjonalnego. Pocieszanie, zachęcanie i nieustanne motywowanie potrafią wyczerpać tytana. Aby Wam zatem ułatwić nieco ten aspekt górskich wędrówek z dziećmi przedstawiamy naszą ściągę „na czarną godzinę”, do której warto zajrzeć gdy wyczerpują się pomysły na motywacje dla małych nóżek do dalszego dreptania! Wszak przy odrobinie wprawy, rodzinne wędrówki i czas spędzony wśród natury przyniesie wiele korzyści!
- Towarzystwo – nie od dziś wiadomo, że dzieciom (i nie tylko) w grupie raźniej! O ile maluszkom wystarczą w zupełności rodzice do zabezpieczenia kontaktów społecznych o tyle starszacy z pewnością z chęcią będą wędrować w gwarnym tłumku. Może macie wśród swoich znajomych wędrującą rodzinkę, z którą możecie połączyć siły i pomnożyć radości? Co prawda istnieje ryzyko, że radosne towarzystwo przez godzinę będzie się ganiało na polanie ale może Wy spożytkujecie ten czas aby przysiąść na kamieniu i pogadać „o dorosłych sprawach”?
- Atrakcyjny szlak – 15 kilometrowa wędrówka leniwą szutrówką być może nie jest najbardziej atrakcyjną wersją wycieczki z dziećmi. Czy mozolnie pnący się pod górę przez 3 godziny szlak w gęstym lesie. Za to strumyczki, wodospady, mostki, jaskinie, schroniska, wieże widokowe czy wyciągi krzesełkowe to co innego! Warto zadbać o to aby wędrówka biegła przez różnorodne tereny, które będą motywowały dzieciaki do kolejnych kilometrów.
- Zielony Detektyw – to gra karciana, którą zawsze mamy przy sobie. Potrafi zaintrygować największego marudera! Możecie wybrać dowolne reguły gry – od losowania kart i odnajdowania w lesie przedmiotów o określonej na karcie cesze po wyścigi detektywów – kto znajdzie więcej „mokrych” czy „kropkowanych” rzeczy! Piękne ćwiczenie uważności – nie tylko dla małych… Możecie ją ściągnąć tutaj, wydrukować, zalaminować i zawsze mieć przy sobie! https://zzm.krakow.pl/images/zielonydetektyw1.pdf
- Gry słowne i nie tylko – dla nieco starszych dzieciaków to nie tylko świetna zabawa ale i utrwalanie wiedzy zdobytej podczas przedszkolnych zajęć. Kto wymyśli więcej zwierząt na literę „C”? A może znajdziecie w lesie każdą z liter alfabetu? Wprawieni w bojach mogą zrobić „słownego węża” – czyli podawajcie słowa rozpoczynające się na ostatnią literę poprzednio wypowiedzianego słowa.
- Nagrody – co prawda to dość zewnętrzna motywacja ale… czegóż się nie robi! Kolekcjonowanie odznak, zbieranie punktów GOT, pieczątek z odwiedzonych miejsc w bajkowym notesiku z Elzą, magnesy, breloczki, dyplomy dla dzielnych wędrowców czy widokówki dostępne w schroniskach, ceremonialne dokonanie wpisu do ksiąg pamiątkowych odwiedzanych miejsc – to wszystko może być niezłym motorem napędowym dla wątpiących w siłę swoich nóżek!
- Smakołyki – komu w górach nigdy nie dopomogła kostka (ewentualnie 12…) czekolady niech pierwszy zrzuci plecak! Podobnie jest z dziećmi. Mimo, że w naszym domu słodycze nie są codziennością, w górach panuje na nie większe przyzwolenie. Lody w schronisku, czekoladowy batonik, miodowe sezamki czy daktylowe kulki mocy to takie mikro paliwo, które potrafi dodać sił i rozpogodzić małą twarz.
- Pikniki na trasie – nasz punkt obowiązkowy każdego przejścia, na które wszyscy niecierpliwie czekamy. Warto wybrać jakąś widokową polanę, ciekawy przystanek przy mijanym jeziorze czy stertę powalonych drzew, które mogą posłużyć również za plac zabaw. Taki dłuższy postój świetne regeneruje siły maluchów, pozwoli swobodnie się wybawić i kontynuować wycieczkę z dobrymi humorami.
- Śledzenie przebiegu trasy – świadomość mijanych metrów potrafi skuteczne zmobilizować do dalszego marszu a widok schroniskowego oznaczenia, które zbliża się z każdą minutą dodać otuchy w trudach wędrówki. Można korzystać z laminowanej mapy turystycznej ucząc się przy tym odnajdowania kierunków świata, używania „legendy” lub aplikacji mapy.cz, która lokalizując nasze dokładne położenie stanowi dobry wyznacznik postępów wycieczki.
- Wspólne pakowanie plecaka – zaangażowanie maluchów w wyprawowe przygotowania to fajny element wspólnych wyjść! Choć wiecie – podobno wspólnie przygotowany talerz warzyw znika w mgnieniu oka ale jakoś nam mimo prób i tak sporo na nim zostaje… Nie mniej warto próbować! Choć zazwyczaj wtedy plecak wypełnia się po brzegu kucykami pony i żelkami owocowymi a negocjacje pt. „Co by tu wyrzucić bo plecak już waży tonę” są niebywale burzliwe – trud wart jest podjęcia! Samodzielnie spakowany plecak mniej ciąży na szlaku, kanapki osobiście posmarowane masłem lepiej smakują a świadomość czekoladowych ciasteczek własnoręcznie spakowanych na sam wierzch plecaka krzepi w zwątpieniu!
- Rozmowy i opowiadanie historii – na co dzień nie macie zbyt wiele czasu do rozmów? A może wręcz przeciwnie – buzia boli Was od odpowiadania na pytania „Co to? Dlaczego? Jak to możliwe? A wiesz, że Julka to ma Księżniczkę Celestię co śpiewa!”? W górach to świetna sprawa! Utrzymując kontakt słowny z małym wędrownisiem możemy sporo opowiedzieć mu o świecie, dowiedzieć się paru ciekawych przedszkolnych przygód czy stworzyć nowe, bajkowe historie. Zainspirujcie się otoczeniem – u nas PowsiTata jest od tego mistrzem. I tak powstały bajki o Małpce Boli, Złotym Flamingu i Zebrze, która zgubiła paski…
- Śpiewanie – kto ma za sobą harcerskie doświadczenie ten zna klimat chóralnie wyśpiewywanych w rytm kroków piosenek, które uprzyjemniały wędrówki. Podobnie jest z dziećmi! Wszak muzyka to ich drugie imię. Może będziecie śpiewać wspólnie? Może wysłuchacie leśnego koncertu przedszkolnych hitów? A może to Wy zaśpiewacie Wasze dziecięce hity kołaczące się na dnie pamięci?
- Zestaw małego odkrywcy – wszystkie akcesoria, które pozwolą nam bacznie przyglądać się przyrodzie na szlaku są mile widziane w małych łapkach. Lupa, lornetka, mały atlas przyrody, zielnik, krótkofalówki do rozmowy z tatą, kompas – to tylko kilka propozycji zajmujących łapki (i głowy) małych Powsinóżek.
- Prace plastyczne i artystyczne – jeśli w duszy grają Wam artystyczne zapędy możecie wykorzystać mnogość darów jakie oferuje las i stworzyć wspólnie tubę wspomnień, frotaż z liści, sensoryczne memory czy puszczać bańki mydlane które nie pękając osiadają na mokrej trawie. Możliwości w tym „dziale” są wręcz nieograniczone! No chyba, że przez pojemność plecaka…
- Różne rodzaje chodzenia – ile razy udawaliście już w swoim rodzicielskim żywocie Elzę, Skye czy Czerwonego Kapturka? My jakiś milion! To zamiłowanie do odgrywania ról i naśladownictwa można śmiało wykorzystać podczas górskich wędrówek – kilka kroków malutkich jak mróweczki, ciężkie i ogromne słoniowe stąpanie czy skoczne i lekkie kangurze susy to tylko kilka propozycji. A metry lecą i szczyt coraz bliżej!
- Wasze pomysły – po pierwszej publikacji tego wpisu wręcz posypały się jak z rękawów Wasze propozycje na motywację swoich wycieczkowiczów. Dziękujemy! Kilku z nim wręcz nie mogliśmy się oprzeć i zamieszczamy niniejszym tutaj – niech wieść się niesie! Bo proponowaliście udanie się na tajną misję ratunkową z Psim Patrolem, poszukiwanie skarbów ukrytych w różnych kryjówkach, geocaching, liczenie kroków krokomierzem czy za pomocą smartwatcha (chodzą słuchy, że taki jeden „zawodnik” chcąc dotrzeć do 30.000 kroków wędrował jeszcze po ogrodzie skończywszy wycieczkę!) czy wypatrywanie i ściskanie w małej piąstce „kamyczków mocy” – gdy ten już się „wyczerpywał” należało odszukać kolejny i tak dalej i tak dalej aż na szczyt!
Gdy jednak powyższa „pula” pomysłów wyczerpie się a cel ciągle odległy warto po prostu usiąść, mocno się przytulić i poczekać na kolejny dzień! Wszak najważniejsze to czerpać radość ze wspólnie spędzonego czasu – bez presji, nacisku czy nerwów. Natura ma nas koić, pomagać się odprężyć i być miejscem budowania pięknych rodzinnych relacji – i robi to gdy damy jej szansę. Do zobaczenia w zieloności!
P.S. Poradnik i przedstawione we wstępie sytuacje mają charakter całkiem subiektywny. Wiemy, że są trzylatki bez marudzenia przechodzące 15km czy 6 latki ochoczo wspinające się na Rysy. Nam jednak taki egzemplarz do tej pory się nie trafił – choć PowsiMaluch aspiruje do takowego. Skutecznie jednak jego zapał równoważy PowsiBalernia, której na ogół przeszkadza bardzo wiele i bardzo szybko więc… Jeśli i Wy macie małego „marudera” na pokładzie – śmiało korzystajcie z naszych wskazówek!